Wyskoczyłam z łatwością, nie pierwszy raz to robię.
Idąc drogą do Cam zauważyłam grupkę chłopaków,chciałam przejść obojętnie ale się nie dało.
-Hej, laleczko. Co ty tak sama robisz ?Hm??-Zaszedł mnie od tyłu i szeptał do ucha.
-A nic, wybieram się do koleżanki, więc Bayoo* !- Odbiegłam parę kroków od nich i wpadłam na kogoś, znowu ? Serio?
-Cześć Blanka, dawno się nie widzieliśmy-Powiedział uśmiechając się i klepiąc mnie po tyłku.
-Cześć Patrick, dawno,dawno. Nie miałam zamiaru Cię spotkać więc, Cześć !-Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zastanawiacie się kto to jest? Dowiecie się nie długo.
Przeszłam przez ostatnia ciemna alejkę i widziałam już dom Cam.
Przeszłam przez bramkę i zmierzałam ku drzwiom, zapukałam i odsunęłam się żeby nie oberwać drzwiami.
Cam mieszka sama mimo ze ma 17 lat, więc nie musiałam się martwić że kogoś obudzę.
Drzwi zaczęły się powoli otwierać, zobaczyłam w nich mega zaspaną Payne.
-Hej skarbie, nie masz nic do roboty, nie ?-Ona dobrze wiedziała o co chodzi.|
-Cześć myszko, nie nie mam nic. Burknęła ospale i otworzyła szerzej drzwi.
Weszłam do niewielkiego mieszkanka i ściągnęłam buty i ruszyłam ku salonowi.
-Wiesz gdzie wszytko jest tobie potrzebne więc Dobranoc. Mówiła tak jakby była nachalna w trzy dupy.
-Tak, Dobranoc i przepraszam. Prawdopodobnie już tego nie usłyszał bo było słychać zamykane drzwi.
Kurde, będę musiała jej to wynagrodzić. Wiem, imprezę muszę jej zrobić, ale taką gruuubą.
Będzie alko, dragi itp.
Ale jutro będę obmyślała cały plan.
Podeszłam do małej komody i wyciągnęłam z niej poduszkę i kołdrę, ociągłym krokiem podeszłam do czerwono-krwistej sofy, była bardzo wygodna.
Pościeliłam sobie swoje 'łóżko' i usadowiłam się w obięciach kołdry.
Byłam tak zmęczona że nie położyłam głowy do poduszki i już Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy snów.
Obudziłam mnie ciężkie i ospałe kroki mojej przyjaciółki, chciałam otworzyć oczy ale od razu tego pożałowałam. Słońce raziło mnie prosto w oczy.
-Boże, czemu nie są zasłonięte rolety? . Oburzyłam się.
-A tak w ogóle to dzień dobry. Przyjaciółka tylko przytaknęła głową i weszła do kuchni.
Podniosłam się z mojego 'łóżka' i podreptałam za Cam.
-Wiesz, wczoraj przed zaśnięciem myślałam... hmmm. O tym jakby to Tobie wynagrodzić.
No wiesz, nocowanie mnie. Usiadłam przy tak zwanej wysepce i splotłam palce ze sobą.
-Pomyślałam że może być chciała jakąś grub...Nie dokończyłam bo wpadłam na genialny pomysł. -Camilla na pewno słyszałaś o koncercie Justina. Musimy iść na niego, tylko jest mały problem. KASA.
-O tym to ja nie przemyślałam. A w odpowiedzi od przyjaciółki dostałam; pisk i taniec szczęścia.
-O boże naprawdę ?
KŁamiesz, a jak kłamiesz to tego pożałujesz. Staneła na przeciwko mnie i wpatrywała się w moje oczy.
-Nie kłamie Camilla, jak chcesz to możemy iść do tablicy i zobaczysz że tam jest plakat. Spojrzałam na nia smutnym wzrokiem, zapomniałam całkiem że to nie kosztuje pięć złoty tylko tysiąc, dwa tysiące.
-Co jest Carter ?- Usiadła przy wysepce i głowe miała przechyloną w moją strone.
-Nie przemyślałam że to będzie tyle kosztowac, nie mamy na pewno tyle kasy. Ale mam jeden pomysł. Podrapałam się po karku i patrzałam tempo na swoje bardzo w tym czasie interesujące kafelki.
-Nie Blanka, ja się na to nie zgadzam, wiesz jak było ostatnim razem, nie chce żebys znowu tego przezywała. Wstała i podeszła mnie przytulić.
-Ale na pewno chcesz iść na jego koncert, nie? No proszee. Bedzie wszytsko ok. Spojzałam na nią oczami kota ze Shreka.
A dokładniej chodziło o to żebym zadzwoniła do Patricka, tak, to ten co go spodkałam jak szłam do Payne.
Jest on gangsterem, młodym gangserem ma dopiero 24 lata, ale przeza tą prace wydaje się on na o wiele starszego, ale nie tylko praca go tak zmieniła, narkotyki, alkochol, dziwki.
-Dobrze dzwoń, ale jak znowu coś się z toba stanie nie przychodź do mnie, oke?
-Dobrze mamo!- Krzyknełam i pobiegłam szybko do salonu, wszytsko po przewracałam i po wywalałam na podłoge, tak oczywisce szukam telefonu.
- HMMMMM, gdzie ja mogłam go zostawic ? Nigdzię się nie ruszałam, byłam tylko w kuchni i salonie. No do kurwy gdzie jest ten zjebany telefon.
-Tu go mam. Stałam tyłem do przyjaciółki i gdy sie odwróciłam to zobaczyłam ze trzymała go w ręce i machałam nim.
- CO, ale jak? Nieeeeee, zabije cię, ale to po koncercie.
Podeszłam do czerwonowłosej i wziedłam od niej telefon i zadzwoniłam do Ptricka.
*Rozmowa Blanki i Patricka*
Czekałam chwilkę zanim odebrtał.
- Cześć Devon.- Devon to jego drugie imię, nikt tak na porawde nie zna jego nazwiska, dlatego jego znakiem rozpoznawczym było po prostu jego drugie imię.
- Cześć Blan, przeszkodziłaś mi w czymś ważnym. O boze, on sie tam rucha a ja do niego dzwonie. Trudno.
-Soki stary, ale mam do Ciebię sparwę. Ja z Camillą potrzebujemy kasy, wiem że masz roboty w chuj wiec prooosze. Chodziłam w kółko obgryzając paznokcię u lewej ręki.
-Ty za 30 min w Magazynie a Payne o 22;30 Sekunda spóżnienia, wylatujecie.
Nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się.
*Koniec rozmowy Blanki i Patricka*
Przyjaciółka wyszła gdy rozmawialam do kuchni wiec gdy skończyłam rozmawiać to poszłam za nią.
- Ja mam za trzydzieci minut jechać na magazyny a ty dopiero o 22:30, wiec masz troche czasu. Muszę się iść przebrać, ojciec na pewno śpi wiec nie masz się o co martwić, wszytsko będzie ze mną okej. Wyprzedziłam jej pytanie i odwaracając się wyszłam z kunchni przwchodząc przez salon aż znalazłam się w holu. Założyłam trampki i czatrną skóre.
- Uważaj na siebie, na prawdę się o Ciebię boję! Nie chcę tego co było wcześniej,okej? Nie dziw się mi.
Chodzi jej o to że prawie zostałam zgwałcona, nie chce o tym teraz mówic.
- Tak, wiem będę się odzywąć, jak nie wrócę przed drógą to dzwoń na policje.
Podeszłam do czerwonowłosej i pocałowałam jej policzek i mówiąc ciche ,, pa'' i wyszłam.
Przeszłam przez bramkę i wyszłam na ulice.
Przechodziłam jak najkródszą drogą jaka może było .
Szłam przez ostatnią ciemną uliczkę i widziałam już swój dom.
Przyspieszyłam, byłam już w połowie jezdni gdy poczułam że odrywam się od ulicy i laduje... na masce samochodu? Tak, na masce. A potem już tylko czułam jak z niej spadam i udeżam o ziemie. Ciemność.
Justin PO'V.
-...Tak, stary wszytsko jest juz załatwione, jedź tylko na are.... BUUM. Rozmówca po drugiej stronie nie odkończył.
-Czekaj bro. - Nie czekając na jego odpowiedeź żuciłem telefonem na fotel pasażera i wyszłem z samochodu.
Zatrzasnełem drzwi i ruszyłem na przud mojego skarba.
Podeszłem i zobaczyłem obraz który chyba nikt nie chciał widziecć, leżała tam dziewczyna, kurewsko ładna. Justin ty dupku, ty ją potrąciłeś.
Podszedłem do niej i sprawdziłem puls, wyczuwalny ale słaby. Miałem na sobie okulary i czapke więc nikt mnie nie rozpozna, do tej pory zleciały się gapię.
- CZEGO SIĘ GAPICIE, DZWOCIE PO KARETKE. Ryknołem zły. Ktoś odkrzyknął że to zrobił i mamy czekać.
I co ja teraz zrobie? Musze zadzwonić do Scottera i powiedziec co zrobiłem.
Wstałem i podszedłem do drzwi i je odworzyłem, jednym kolanem podparłem się na siedzieniu kierowcy i wyciągnołem rękę żeby wziąść telefon z fotelu obok. Wybrałem numer do Scotta i czekałem aż odbieże. Kretke już było słychac więc tylko nagrałem się na poczte i rozłączyem się.
Podszedłem do dziewczyny lężącej teraz na noszach i popatrzałem na ratownika i spytałem się do jakiego szpitala ją zabierają, odpowiedział że do ŚW. Judy.
Podbiegłem do samochodu i ruszyłem z nimi.
A jeśli ona nie przeżyję? Justin wyrzyuć to z głowy.
Bijąc się z myślami dotarłem do szpitala, wyszedłem z samochodu.
Docierając do recepcji po drodze mijając smutne i wesołe twarze. Dlatego nie lubie szpitali, są ponure.
Co ja powiem rocepcionisce ? Nawet nie znam jej imienia.Nic.
-Przywieźli przed chwila tu moją dziewczyne- Zaczęłem, niedułgo będzie zobaczycie- Miała wypadek samochodowy. Wie Pani gdzie ona leży ?
-Tak, sala operacyjna 104 piętro 4.- Odpowiedziała i zajeła się papierkową prace.
Tak mocno ją potrociłem że na operacje musiała jechac? Boże tylko daj jej siłe na walczenie. Pobiegłem szybko do windy i waliłem w przyciski żeby szybciej przyjechała, wiem ze to i tak nie pomoze ale jakos musze ten stres wyładować.
Przyjechała wkońcu, myśląłem że będę sam, ale stała tam starsza pani, chyba tu pracuje.
Wszedłęm do niej i nacisnełem przycisk z numerkiem 4 i czekałem az zamknął się drzwi.
Tylko prosze nie odzywaj się do mnie.
-Hej Justin, spokojnie nie wydam Cię że to ty. Zastanawiasz się kim pewnie jestem. Jestem... Urwała i popatrzała się na mnie, wczesniej patrzyła sie na sciane. Ma tak piękne niebieskie oczy że można się w nich utopić. Czekałęm tylko na jej dalszą wypowiedz, ale chyba się nie dowiem bo byłem już na swoim piętrze.
-Może innym razem jak się spodkamy to Tobie powiem. Chciała już wyjść z windy ale zatrzymałem ją lekkim usciskiem na ramieniu.
-Prosze teraz mi powiedziec, mam duzo czasu. Muszę iśc pod salę operacyjną numer 4, tam możemy pogadac, dobrze? Kwineła tylko głowa i ruszyła prosto i potem w prawo. Usiedliśmy na różowych, plastikowych krzesełkach. Mineła chwila gdy się odezwała,
-Jestem twoją babcia, daj skończyć do pierą potem będą pytania. Jestem babcią od strony twojeo taty, nigdy nie mogą się z tobą spotykać, jestem pokłucona z twoim tata. To chyba był koniec bo spusciła głowe i zaczeły jej spod powiek wypływac łzy, nie wiedziałęm co mam powiedziec, siedziałem i patrzyłem na jej kruczo-czarne włosy. Odjeło mi mowe.
-JA...Ja nie wiem co powiedziec, ojciec zawsze mówił że nigdy nie miał matki, że miał tylko ojca. Nie wiem co zrobić. Nie wiem jak masz na imie, gdzie mieszkasz, nic.
-Justin, kończy mi sie przerwa za 3 minuty, spodkamy się kiedyś to prozmawiamy, dobrze ? Otarła mokre policzki i uśmiechneła się krzywo, a ja tylko patrzyłem na nią.
Podeszła do mnie i przytuliła i odeszła.
*
-Hallo, prosze pana, hallo !- Ktoś nad mo0im uchem krzyczał i szturchał moje ramie.
-Ymmmmmm, jeszcze pięć minut, proosze. - Mruknołem
-Pańska dziewczyna już się wybudziła z narkozy, czeka na pana. Gdy to usłyszałem to myślałem ze spadne z krzesła, odrazu wstałem poprawiłem się i ruszyłem za doktorem. Otworzył drzwi oznakowane numerkiem 56 i zaprosił mnie gestem ręki. Ale ja nie wiedziałem czy chce tam wejść. Dobra raz się żyje.
Wszedłem i to co zobaczyłem przeraziło mnie niezmiernie, nie dziewczyna tylko te wszytskie rurki. Już chyba mówiłem że nie lubie szpitali, sa nie fajne. Podeszłem do jej łóżka ze spuszczoną głową, przy niej tez była pielęgniarka, chyba jej zmieniała kloprówke.
-Mogła by pani nas zostawić samych ? Dziękuje. Kobieta tylko przytakneła głowa i uśmiechneła się.- Juz wiem kto mnie potrącił. Od razu podniosłem wzrok a ta dziewczyna tylko patrzyła na mnie, jakby ze smutkiem, rozczarowaniem?
- S...Skąd to wiesz? Zacząłem sie jąkac i złożyłem ręce jak do modlitwy.
- Podniosłeś głowe gdy stwierdziłam ze wiem kto mnie przejechał, a ty dałeś się nabrać. - Dziewczyna podniosła prawa rękę i przeczesała je włosami. Fioletowa wstążka. Belieber, super.
-Przepraszam, nie zauważyłem Cię. Jak mogę Tobie to wynagr..... Nie dano mi dokończyć bo wbiegła czerwono włosa dziewczyna, podbiegła do mnie i strzeliła mi z liścia. Ał.
-Heeej, a to za co ? Przyłożyłem rękę do twarzy i masowałem lewy policzek.
- Za to że potrąciłeś moja przyjaciółkę, ciesz się ze ona tego nie zrobiła, zębów szukał byś do jutra. Nie obchodzi mnie że jesteś super gwiazdką popu, ale tez jesteś człowiekiem.
____________________________________
Przepraszam za błędy, wiem ze są bo je widze ale nie mam czasu ich poprawic.
Tak jak obiecałam nieco długi jest.
:))